Edukacja domowa i neurodydaktyka

Kinga Willim 2019-11-03

Czy słyszeliście kiedyś o neurodydaktyce? W skrócie, ta stosunkowo młoda gałąź nauki tłumaczy procesy uczenia się, co je wspomaga, hamuje, jak działa mechanizm kija i marchewki, jakie są rodzaje motywacji do działania i czy są skuteczne.

Najważniejszym przesłaniem neurodydaktyki dla mnie jest, że to mózg musi wykonać pracę, żeby coś zapamiętać. Nie można po prostu podać komuś wiedzy na tacy, a ona zostanie utrwalona, ponieważ nauka wymaga aktywności. Dodatkowo, im więcej zmysłów jest zaangażowanych w proces uczenia, tym jest on skuteczniejszy. A jeżeli do tego uda nam się jeszcze włączyć w to emocje, wiedza zostanie nabyta szybciej, skuteczniej i bardziej trwale.
 
Zastanówmy się jak to wygląda w przeciętnej szkole? Mamy pomoce dydaktyczne takie, jak gotowe zeszyty ćwiczeń, kserówki, karty pracy typu wypełnij lukę, przyklej naklejkę. Czy to wymaga od mózgu zaangażowania? Podawanie gotowych definicji, dyktowanie treści z podręcznika, bądź ich bezmyślne przepisywanie jest właśnie zaprzeczeniem tego, co o uczeniu mówi neurodydaktyka. Mózg nie musi wykonać prawie żadnego wysiłku, działania są mechaniczne i nie angażują, a dodatkowo dzieci po prostu się nudzą.
 

Jak więc się uczyć?

Jeżeli wiemy już, że skuteczne uczenie i zapamiętywanie wymaga większego zaangażowania naszego mózgu, to możemy zaplanować inną metodę. Dziecko powinno przede wszystkim działać i doświadczać, więc uczmy jak najwięcej w praktycznym działaniu.  W miarę swoich możliwości może przecież samo wyszukać i zebrać materiały, ocenić które są najbardziej wartościowe. Zrobić z nich notatki, które nie muszą być tekstowe tylko graficzne. Może nawet zaśpiewać o tym, ułożyć wyliczankę – cokolwiek, co pomoże się mu zaangażować. Na koniec najlepiej, żeby podzieliło się z kimś tymi wiadomościami. Być może samo kogoś nauczyło, gdyż jest to najlepszy sposób na usystematyzowanie własnej wiedzy. W szkole może być to kolega z ławki, a w edukacji domowej rodzeństwo, kolega, a nawet dorosły.
 

Każdy uczy się inaczej

Musimy pamiętać, że każdy z nas, a tym bardziej dzieci, jest otwarty na inne kanały komunikacji. Jeden lepiej chłonie wiedzę czytając, inny pisząc, słuchając, oglądając obrazki, a kolejny rozmawiając z ludźmi. Dodatkowo dzieci potrzebują ruchu w nauce.  Jesteśmy różni, więc nasze sprawdzone sposoby nauki nie muszą trafiać do naszego dziecka. Trudno nam też nam czasem dorosłym wytłumaczyć coś młodemu człowiekowi, bo posługujemy się chociażby innym zasobem słów, który nie musi być dla niego zrozumiały i oczywisty.
 

Kij i marchewka jako motywacja do nauki?

Kij i marchewka to motywowanie zewnętrze, jeżeli wyznaczamy nagrody w postaci dobrej oceny lub rzeczy materialnej to może będzie motywować do nauki, ale tylko na krótko. Co więcej pokazujemy naszemu dziecku, że nie sama nauka jest tutaj ważna, ale celem jest związana z nią nagroda. Po drugiej stronie tego medalu mamy sankcje – złe oceny i kary.
 
Najlepsza jest motywacja wewnętrzna, kiedy dziecko samo chce się czegoś nauczyć, bo będzie mu to potrzebne. Jeżeli uda nam się pomóc dziecku odnaleźć taki sposób motywowania siebie do uczenia, to będzie ono to robiło z przyjemnością i będzie angażowało się w działanie o wiele bardziej, niż przy motywacji zewnętrznej. To nie jest łatwe, ponieważ musimy tę motywację wewnętrzną zgrać z podstawa programową (obowiązującą również w edukacji domowej), ale pamiętajmy, że każde dziecko rodzi się z naturalną potrzebą poznawania wiedzy i świata.
 

Stres w nauce

Wyobraźcie sobie ciągły strach przed ocenianiem, odpytywaniem, sprawdzianami. Długotrwały stres nie jest niczym dobrym dla zdobywania nowej wiedzy, ponieważ powoduje chemiczne blokowanie procesów uczenia się w mózgu.  Zresztą dobrze wiemy, że kiedy jesteśmy poddenerwowani, boimy się czegoś, ciężko nam się skupić i czegokolwiek nauczyć. Co więcej, kiedy dziecko ciągle dostaje znaki, że jest niewystarczająco dobre w czymś, w końcu uzna, że nie jest w stanie odnieść sukcesu. Zaczyna się bać w ogóle podjąć jakiekolwiek wyzwanie.
 

Podsumowując

Edukacja domowa niesie z sobą wielki plus – możemy nie popełniać szkolnych błędów i stworzyć dziecku środowisko przyjazne uczeniu się, bez strachu. Przecież popełniając błędy uczymy się najwięcej – pozwólmy dzieciom popełniać je bez lęku przed karą.  Kiedy poznamy mechanizmy uczenia się, możemy zrozumieć, co w tradycyjnej szkole nie działa i dlaczego tak jest. Jest to pierwszy krok do efektywnej nauki z własnym dzieckiem.
 

Literatura po polsku

  1. Neurodydaktyka” Marzena Żylińska
  2. Jak uczy się mózg” Manfred Spitzer
  3. Szkoła memów” Marek Kaczmarzyk – tu również dużo o zachowaniach dziecka w poszczególnych sytuacjach życiowych